Polskie tłumaczenie Leny

Przetłumaczyłem w czynie społecznym opowiadanie qntm “Lena”: https://qntm.org/mmacevedo_pl – bardzo dobry, krótki tekst SF o niebezpieczeństwach nieśmiertelności (a tak naprawdę niebezpieczeństwach kapitalizmu, bo np. w świecie Kultury Iaina M. Banksa wgrywanie świadomości nie wiąże się z takimi zagrożeniami… no, chyba że jest się przedstawicielem cywilizacji prowadzącej wirtualne piekła).

(Tytuł opowiadania jest nawiązaniem do https://pl.wikipedia.org/wiki/Lenna_(fotografia) )

Why I hate politics

I got my Senate summons on a Thursday afternoon, right after I came back home from work.

I really hate being a politician. Political labour is incredibly time consuming, which is why accepting a summons provides statutory leave from both work and science tracks. As a politician, you get twenty hours of sphere time per week, which is about nineteen hours too much if you ask me, and you spend most of it being harangued by people too lazy to show up in person, yet irate enough to use some of their valuable five weekly hours in the infosphere to write to their local politician. Working as a politician requires spending two weekends per month not with your family, but in immersion with other politicians. And at the Senate level it requires actual, physical travel with all its associated dangers, once every two months just to convene with said politicians, doing teamwork exercises, getting to know each other and working on breaking our hardwired us-vs-them biases.

In other words, you lose a year of your life. But I never reject a summons, for two reasons.

The first, the one I use in discussions with my wife, is that we have decided to collect enough social credit for a three-child licence before we start having children. And politicians get a lot of credit. I’m a team manager, both in my job track at one of the city’s nuclear CHP plants and in my academic track, working on engineering aspects of nuclear fuel recycling. Being a teamwork facilitator pays only 20% above the basic, but someone has to do it, so I’m a manager. It’s not very fulfilling, but it’s also only moderately stressful, and I’m likeable, so I get re-elected every year.

Politicians get paid 80% of the maximum wage. I’d have to be a top-tier scientist, engineer or a pod facilitator with ten years of seniority to earn more, but I’m pretty sure my genetic lottery didn’t give me enough to work my way up to 100% of the maximum wage, so going politician for a year was always going to bring some extra credits to our family account.

Bezpieczeństwo komputerowe

Krótki poradnik dla osób działających w polityce (i nie tylko).

Wersja 1.7, listopad 2024
Autorzy: Leszek Karlik, marmarta i inni 🙂

Model ataku i poziomy bezpieczeństwa

Aby ustalić, jak zabezpieczyć swoje komputery, smartfony i metody komunikacji cyfrowej musimy najpierw ustalić model ataku, czyli przed jakim stopniem zagrożenia chcemy się bronić, oraz sprawdzić, jakie zabezpieczenia już mamy wdrożone.

Bezpieczeństwo komputerowe jest kwestią procesów i wyrobionych nawyków. Na potrzeby tego dokumentu wyróżnimy 5 poziomów bezpieczeństwa.

  • poziom 0 (brak zabezpieczeń) oznacza, że jesteśmy jak Dworczyk czy inne ofiary “ataków hakerskich”. Na nasz komputer może się włamać każdy, włącznie z naszym kotem.
  • poziom 1 (podstawowy): zapewnia ochronę przed zautomatyzowanymi atakami cyberprzestępców, i to by było na tyle. Nasze hasła są odrobinę bardziej skomplikowane niż “mruczek1990” i mamy inne hasło do poczty, inne do facebooka, inne do banku i jeszcze inne do wszystkich serwisów typu księgarnie internetowe.
  • poziom 2 (wysoki): oznacza, że przy używaniu komputerów pamiętamy o bezpieczeństwie i mamy sporo zabezpieczeń. Mamy zaszyfrowany dysk w komputerze, korzystamy z managera haseł (inne hasło na każdym serwisie) i uwierzytelniania dwuskładnikowego.
  • poziom 3 (bardzo wysoki): korzystanie z komputerów jest momentami niewygodne przez ilość zabezpieczeń, jakie wykorzystujemy, ale też dobranie się do naszych informacji będzie sporym wyzwaniem.
  • poziom 4 (aktywna paranoja): poświęcamy bardzo dużo wysiłku na zabezpieczenie komputerów i komunikacji elektronicznej, co oznacza sporą niewygodę i często bycie postrzeganym jako osoba trochę dziwna

Nie ma sensu próbować przeskoczyć kilku poziomów na raz, bo zapewne się to nie uda.

Postaw sobie za cel zwiększenie poziomu zabezpieczeń o poziom w kilka miesięcy, a kiedy już przyzwyczaisz się do zwiększonego poziomu ochrony możesz zastanowić się, czy wejść poziom wyżej. Poziom 4 nie ma sensu dla większości ludzi, poziom 2 zapewnia dobrą równowagę pomiędzy uciążliwością a skutecznością zabezpieczeń.

CZYTAJ DALEJ

Podręczniki bezpieczeństwa

Bezpieczne spacerowanie w czasach pandemii, czyli jak się zabezpieczać podczas demonstracji: o goglach, maskach itp.

https://hell.pl/leslie/Bezpieczne_spacerowanie.pdf

Bezpieczeństwo komputerowe dla osób aktywnych w polityce (i nie tylko). Jakie działania należy wdrożyć w celu zabezpieczenia swoich danych w komputerze, telefonie itp.

https://hell.pl/leslie/Bezpieczenstwo_komputerowe.pdf
https://hell.pl/leslie/Bezpieczenstwo_komputerowe.epub

Służyć i chronić

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, kontrola drogowa. Proszę przygotować smartfona.

Zatrzymany rowerzysta patrzy na mnie z wyraźną irytacją, bez słowa odblokowuje telefon i podaje mi go. Przykładam jego urządzenie do mojego, spoglądam na dane wyświetlane na szybie hełmu i od razu widzę problem.

Policyjna aplikacja wyświetla mi dane osobowe kontrolowanego. Imię i nazwisko: Janusz Mariański, wiek: 34 lata, wyznanie: narodowy katolik, miejsce zatrudnienia: młodszy asystent posła na Sejm Polskiej Partii Narodowo-Katolickiej.

Z trybu profesjonalnego przechodzę w tryb najwyższej uprzejmości, natychmiast oddając mu jego smartfona. Teoretycznie mógłbym skontrolować zawartość, historię rozmów czy wiadomości, ale to gigantyczne ryzyko, bo jeszcze mógłbym coś znaleźć, więc wolę nie ryzykować. W Szczytnie każdy słyszał przy piwie historię policjanta, który zobaczył wybitnie niezgodną z katolicko-narodowymi wartościami korespondencję między posłem a jego asystentem, po czym następnego dnia losowa kontrola szafek znalazła w jego rzeczach osobistych Koran z jego odciskami palców i deportowano go z rodziną do jednej z islamskich prowincji Wielkiej Rosji w ciągu 48 godzin.

– Obywatelu, mamy ostrzeżenie pogodowe trzeciej klasy, za dwadzieścia pięć minut nikogo nie powinno być na ulicach. Może gdzieś podwieźć? – mówię, spoglądając w stronę radiowozu, ładującego się właśnie na miejscu parkingowym.

– Nie trzeba, zostało mi dziesięć minut jazdy do siedziby partii.

– W takim razie z Bogiem i bezpiecznej drogi. – mówię, najuprzejmiej jak tylko potrafię.

Cofam się i pokazuję, żeby ruszył dalej, po czym rozglądam się, czy nie ma jeszcze kogoś do skontrolowania. Służbowy smartfon zawieszony na moim ramieniu głośno piszczy charakterystycznym rytmem alarmu pogodowego, ale pancerny radiowóz za moimi plecami spokojnie wytrzymuje do czwartej klasy, a tornada powyżej czwórki trafiają się w Warszawie najwyżej raz do roku, więc się tym specjalnie nie przejmuję.

Widzę kolejnego rowerzystę zmierzającego w moim kierunku. Na widok policjanta i radiowozu panicznie się rozgląda a rower przez chwilę się chybocze, więc macham lizakiem i jednocześnie wzywam Tomka przez smartfona. Partner może się przydać.

Rowerzysta zwalnia i sięga lewą ręką do kieszeni. Odpinam zapięcie kabury paralizatora na prawym udzie i trzymam rękę w pogotowiu.

– Szczęść Boże, panie władzo, zaraz sztorm będzie, do domu się spieszę. – rzuca zdyszany rowerzysta w moją stronę.

Zerkam w stronę radiowozu i widzę, że Tomek już idzie w moją stronę, czuję się więc bezpieczniej i zdejmuję rękę z paralizatora.

– Niech będzie pochwalony, szybkie sprawdzenie dokumentów i może pan jechać. – odpowiadam.

– Ale rozładował mi się… – płaczliwie stwierdza zatrzymany, wyciągając z kieszeni charakterystyczną cegłę z socjalu.

Wzdycham ciężko, odpinam swojego smartfona z napierśnika i wybieram tryb kontroli pogłębionej, po czym wyciągam lewą rękę.

– Pan da ten telefon, szybko odpalę tryb dokumentów i pojedzie pan dalej.

Przykładam telefony do siebie. Urządzenie rowerzysty, standardowy państwowy socjal nie reaguje, ale rezerwowa bateria podtrzymuje mu system lokalizatora i umożliwia włączenie go w celu przekazania nagłych ostrzeżeń, pozwala też policyjnym smartfonom na pobranie dokumentów do kontroli. Szybko ściągam dane delikwenta. Jarosław Korczak, lat 47, bezrobotny, zamieszkały na Ursynowie. Rowerem nie dojedzie, nie ma szans.

Tomek staje obok mnie i nieruchomieje. Lustrzana kopułka nad biało-czerwonym, pancernym napierśnikiem nie pozwala ustalić, gdzie skierowane są teraz jego czujniki, ale wiem, że przygląda się uważnie obywatelowi Korczakowi na wszystkich możliwych długościach fal, w podczerwieni, świetle widzialnym i terahercach. Gdyby coś było nie tak, mój partner już by działał, ale teraz jedynie stoi i przypomina o potędze polskiego państwa.

Oczywiście, kto tylko się interesuje tematem wie, że wprawdzie biało-czerwony pancerz z wytłoczonym orłem jest produkowany w Polsce, przez zakłady produkcyjne w więzieniu w Barczewie, ale schowane za nim podzespoły są produkowane w Specjalnej Strefie Eksterytorialnej przez Daimler Robotics. Rząd może dumnie twierdzić, że wszystkie roboty policyjne i wojskowe produkujemy w kraju, ale Daimler każe sobie za nie i tak płacić w dewizach.

Więc oprogramowanie mamy, niestety, narodowe, bo po co wydawać dewizy na SI dla robotów, kiedy mogą pisać je absolwenci informatyki w ramach obowiązkowych dwóch lat stażu w służbach po zakończeniu studiów. Gdybym nie oglądał zachodnich spiraconych seriali policyjnych to bym nie wiedział, jak tępym partnerem jest Tomek, ale wiem, więc zawsze jest mi trochę smutno, kiedy stoi obok mnie, milcząc jak głaz.

– Obywatelu, za dwadzieścia-dwadzieścia pięć minut będzie tutaj tornado trzeciej klasy, musicie się schować. Do metra mogą nie wpuścić z rowerem, pewnie straszny tłok będzie, więc sugeruję do najbliższego kościoła. – wskazuję ręką na budynek, w którym właśnie powoli opuszczają się pancerne rolety na witraże.

– Zaryzykuję metro. Wikariusz też raczej z rowerem nie wpuści. – odpowiada Korczak, już trochę mniej zdyszany.

– No, to sugeruję się spieszyć. – oddaję mu telefon. – Z Bogiem i bezpiecznej drogi.

Karta X

Karta X to taki przyjemny erpegowy pomysł, czyli safeword do zastosowania podczas sesji w celu usuwania elementów przeszkadzających graczom.

Ma ona również doskonały efekt uboczny w postaci służenia za wykrywacz aspołeczności. Jeżeli odkryjemy, że mamy gracza, który straszliwie protestuje przeciwko wprowadzeniu karty X (bo jak to możliwe że jakiś gracz może czegoś nie chcieć na sesji!), albo demonstracyjnie zaczyna wetować wszystko na sesji przy pomocy rzeczonej karty, to w szybki sposób udało się ustalić, że ma się w grupie kogoś, komu słowa “kontrakt społeczny” nic nie mówią i najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z tego, że erpegi to rozrywka grupowa, więc warto rozważyć zrezygnowanie z grania z rzeczoną osobą w RPG i przerzucić się na jakieś planszówki. (Uwaga na rzucanie pionkami)

Linki do pobrania karty w formacie do wydruku oraz do przeglądania na ekranie (czy do prezentacji na rzutniku).

https://hell.pl/leslie/Karta_X_PL_portrait.pdf
https://hell.pl/leslie/Karta_X_PL_landscape.pdf

Deathist propaganda, or how easy is it to kill a man

Not many roleplaying games have realistic damage mechanics. Most use hit points – when you get hit, you lose points. Lose all of them, die. The end.

Where did hit points (so ubiquitous in role-playing games) originate? The first RPG, Dungeons & Dragons has used hit points, an abstract resource representing loss of life, copied by Dave Arneson from a set of American Civil War naval game. It prevented players from losing their characters every time they lost a roll and was simple and easy.

And completely wrong. It reflects neither reality nor conventions from heroic literature and action movies. It is self-referential – it describes the reality of games, which use hit points, health bars and so on, all under the influence of previous games which use the same concept.

CONTINUE READING

On being dead

I was, unfortunately, quite dead on the day my love killed himself to become immortal. It wasn’t my first time being dead, and the reason was depressingly identical to previous ones. Multiple GSWs to the chest. An occupational hazard for a cop in modern America.

Getting temporarily killed in the line of duty is fully comped, but the insurance payout is wholly inadequate to cover the loss of over a month of life spent in recovery. Granted, after they bring you back from cold sleep, replacing the superoxygenated cooling solution back with blood you get to wake up and access VR environments, but then you have a choice – hazy pink fog of painkillers, or being alert on pain dullers.

Although in this case my state of mind wouldn’t matter much, as I was still in cold sleep when Jonathan decided he had enough close encounters with death, even by proxy, to stand the thought of dying permanently, and absconded to Canada with most of our money, in order to get destructively scanned. The bastard.